poniedziałek, 17 września 2012

Du vent dans mes mollets (Dmuchawce) - recenzja

Miałam dzisiaj wielką ochotę na kino. Obejrzałam chyba z 5 czy 6 bandes-annonces (zwiastuny), ale żaden nie powalił mnie na kolana. Ponieważ ochota na filmowy wieczór mi nie przechodziła, postanowiłam mimo wszystko coś wybrać. Zdecydowałam się na komedię "Du vent dans mes mollets". Film z gatunku kina familijnego. Jest to historia pewnej rodziny opowiedziana z dwóch różnych perspektyw: rodziców i dziecka.
Rachel ma około 9 lat. Rodzice trzymają ją pod kloszem, nie widząc, że wychowują w ten sposób neurotyczną, bojącą się wszystkiego (najbardziej śmierci babci, z którą dzieli pokój) dziewczynkę. Wszystko zmienia się, kiedy Rachel poznaje w szkole Valerie. Dziewczynki stają się nierozłączne, co wprowadza także lekkie zamieszanie w poukładane i stateczne życie rodziców naszej małej bohaterki. Film ciepły, bardzo zabawny, na koniec nawet wzruszający, opowiadający o dzieciństwie, przyjaźni, relacjach w rodzinie. Pozwolił mi na chwilę cofnąć się myślami do czasów mojego dzieciństwa, zwłaszcza, że akcja toczy się w latach 80. Film posiada również polski akcent w postaci ojca dziewczynki, który z pochodzenia jest polskim Żydem. Przy łóżku, na stoliku nocnym trzyma słoik kiszonych ogórków :) 


1 komentarz:

  1. Po zwiastunie wydaję się nawet przyjemny, także w wolnej chwili bardzo chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń